Spodobał nam się pomysł domowego spa w prezencie dla Mamy. Same lubimy od czasu do czasu zamknąć się w łazience i oddać przyjemnym, pachnącym rytuałom. Takim najważniejszym, od którego zaczyna się całe dbanie o ciało jest peeling. Dzięki niemu pozbywamy się martwego naskórka, ale też poprawiamy krążenie krwi i przepływ limfy (precz opuchlizny!). To sprawia, że skóra ma promienny wygląd, jest ujędrniona i jakaś taka młodsza ;-). Jest jeden warunek – peelingi trzeba robić regularnie. Ale jeżeli będziemy używać do tego przyjemnie pachnącego kosmetyku, to raczej nie trzeba będzie sobie ustawiać przypominajek 😉

Wszelkie cechy ideału ma kawowy body scrub przygotowany własnoręcznie, z produktów, które znajdą się w każdym domu: fusów po kawie (mamy tu element zero waste!), przypraw i oliwy z oliwek. Tak krótka i naturalna lista składników sprawia, że peeling nie uczula (jest nieperfumowany, brak wszelkich sls-ów i parabenów) i jest bezpieczny dla środowiska. Mikrogranulki z peelingów i wybielających past do zębów są wyprodukowane z polietylenu i przez naszą kanalizację trafiają do zbiorników wodnych. W ten sposób stają się pokarmem dla mieszkających tam stworzeń, a na końcu łańcucha pokarmowego i nas samych.

Kochamy kawę za szereg korzystnych właściwości dla naszego zdrowia. I to nie tylko naparu, ale też samych ziaren, więc i powstałych z nich fusów. Te użyte do peelingu, poprawiają elastyczność skóry i pomagają zwalczać cellulit. Poza tym masaż skóry głowy kawowym scrubem stymuluje cebulki i wzmaga porost włosów, wzmacnia ich strukturę, wygładza, ociepla ich barwę i dodaje blasku.

Oliwa z oliwek nie dość, że miło odżywi skórę ciała to sprawia, że peeling tak szybko nie spleśnieje – zakonserwuje go. Ale trzeba też pamiętać, żeby nie robić za dużej porcji.

Jedna mała uwaga: kawowy peeling jest bardziej na ciało niż twarz, bo jest dość ostry i może powodować na cerze nawet drobne ranki, jeśli zbyt mocno przyłożymy się do zabiegu. Jednak ciało będzie Wam wdzięczne!